Wysyłałam dziesiątki swoich aplikacji do najróżniejszych firm, ale choć miałam świetnie opracowane CV i list motywacyjny, odzew był naprawdę niewielki, tak mały, że już gorzej byłoby tylko wtedy, gdyby zupełnie nikt się nie odezwał.
Zastanawiałam się, dlaczego? Przecież robię, co w mojej mocy – przetrząsam gazety, przeszukuję Internet, wybieram ogłoszenia, które odpowiadają moim kwalifikacjom, a mam je naprawdę niezłe, mam spore doświadczenie, po studiach ukończyłam dodatkowo dwa rodzaje studiów podyplomowych, zaliczyłam kilka kursów i warsztatów, porozumiewam się sprawnie w trzech językach…i nic. Byłam załamana.
Co robię nie tak? Może wybieram złe firmy? Może moje CV i list motywacyjny nie są jednak napisane tak dobrze, jak myślałam? Może powinnam poszukać innych sposobów dotarcia do pracodawcy?
Znam anegdotę, która opowiada o tym, jak pewien szef kadr zebrał połowę z grubego pliku aplikacji o pracę leżących na jego biurku i czekających na rozpatrzenie, po czym, nie czytając, wyrzucił je do kosza. Zdziwiona sekretarka, gdy zapytała, dlaczego to zrobił, usłyszała w odpowiedzi: “może byli tam cenni specjaliści, ale mieli pecha, bo trafili do kosza, a pechowców nam nie potrzeba”.
Śmieszne? Pewnie tylko dla tych, którzy mają pracę. Dla starających się o nią to koszmar, ale, uwierzcie mi, prawdziwy. Byłam świadkiem takiej sceny. Moja znajoma, która dokonywała rekrutacji w jednej z firm, uznała tę anegdotę za dobry pomysł do wykorzystania i tak też zrobiła, tłumacząc mi, że na każde ogłoszenie dostaje tak wiele aplikacji, że gdyby miała je wszystkie przejrzeć, nie starczyłoby jej życia.
Ta historia pokazuje, że aby dostać się na rozmowę, rzeczywiście trzeba mieć szczęście, albo przynajmniej….nie mieć pecha, ale szczęście to tylko jeden z elementów w procesie rekrutacji i zawsze można, a nawet trzeba mu pomóc. Poza tym pewnie tylko niewielka część rekrutujących zdobywa się na tak “dowcipne” działania, jak opisane powyżej. Nastawmy się pozytywnie, bo to najbardziej pomaga w osiągnięciu każdego celu i zróbmy wszystko, co się da, żeby dostać się do pierwszego etapu – na rozmowę kwalifikacyjną.
Wysyłając aplikacje wiedziałam, że najważniejsze jest, aby umożliwiono mi udział w takiej rozmowie. Jestem specjalistką public relations, kreowanie wizerunku osób i firm jest moim zawodem i pasją, znam swoje mocne strony i wiedziałam, że niewiele jest rozmów, które skończyłyby się dla mnie klęską. Kiedy tylko sobie to uświadomiłam, postanowiłam zrobić wszystko, żeby zdobyć możliwość zaprezentowania się osobiście choć jednemu, dobremu pracodawcy i dzięki temu jednemu, celnemu strzałowi zdobyć pracę.
Jak sprawić, żeby pracodawca zechciał zaprosić na rozmowę właśnie Ciebie? Jak wybrać tego właściwego i jak przykuć jego uwagę?
Oto osiem działań, które umożliwią Ci uzyskać zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną:
1. Daj swoje CV i list motywacyjny do sprawdzenia profesjonaliście (można to zlecić wyspecjalizowanej firmie lub skorzystać z rad publikowanych na różnych portalach w Internecie).
2. Zrezygnuj z wysyłania dziesiątek aplikacji do wielu różnych firm na różne stanowiska.
3. Spróbuj zawęzić swój cel – wybierz tylko te firmy, o których wiesz, że są stabilne i pewne (ja skoncentrowałam się na dużych, graficznych ogłoszeniach firm z jednej branży).
4. Wybierz jedno jedyne stanowisko, które ściśle odpowiada Twoim kwalifikacjom i doświadczeniu.
5. Powiedz wszystkim znajomym, że szukasz takiej właśnie pracy.
6. Odnów stare kontakty, zacznij szukać wśród dawnych znajomych ludzi, którzy pracują w branży, która Cię interesuje. Wykonuj mnóstwo telefonów, wysyłaj do nich e-maile, zostawiając wszędzie kontakt do siebie i prosząc o telefon, gdyby słyszeli o możliwości zdobycia pracy u nich.
7. Odwiedzaj strony internetowe firm, które Cię interesują, otwórz zakładki “kariera” i zostaw swoją aplikację na każdej z nich.
Po około trzech tygodniach od wdrożenia przeze mnie siedmiu powyższych punktów (pewnie się zastanawiasz, gdzie ósmy? Bądź cierpliwy, znajdziesz go dalej) w życie, zadzwonił pierwszy telefon, potem drugi…Pojechałam na trzy rozmowy do trzech różnych firm i w każdej z nich zaoferowano mi pracę. Wybrałam najlepszą.
Pewnie chcielibyście wiedzieć, który z punktów planu okazał się najskuteczniejszy? Powiem Wam, ale pamiętajcie, aby wdrożyć je wszystkie, nie pominąć żadnego, bo nigdy nie wiemy, który będzie strzałem w dziesiątkę. W moim przypadku padły trzy propozycje i pojawiły się dzięki punktom 1 – 5 plus 7 w jednym przypadku i plus 6 w dwóch pozostałych przypadkach.
Czy siedem powyższych działań, wiodących do zdobycia zaproszenia na rozmowę, to wystarczająca ilość? Czy patrząc na siebie, jak na produkt (a tak trzeba na dzisiejszym, trudnym i bardzo wymagającym rynku pracy), robisz wszystko, żeby zakwalifikować się do pierwszego etapu rekrutacji?
Dzisiaj wiem, że zrobiłam naprawdę dużo, ale mogłam zrobić znacznie więcej…Gdybym wcześniej potraktowała siebie, jak świetny, wartościowy produkt, który chcę sprzedać potencjalnemu pracodawcy, pewnie zdobyłabym pracę wcześniej i oszczędziłabym sobie i najbliższym stresu.
Jest wielu ludzi, którzy posiadają wrodzoną lub wyuczoną zdolność autopromocji. Często są to wartościowe jednostki, mające wiele ciekawego do powiedzenia lub pokazania, ale są też i tacy, którzy są popularni i zauważani tylko dzięki świetnemu marketingowi własnej osoby. W początkowym etapie poszukiwania pracy najważniejsze zadanie dla Ciebie to sprawienie, byś został zauważony w tłumie poszukujących pracy.
Jak sprawić, żeby potencjalny pracodawca Cię zauważył i zaprosił na rozmowę?
8. Zastosuj nietypowe rozwiązania, świadczące o Twojej kreatywności. Zostaną docenione szczególnie w przypadku stanowisk, wymagających inicjatywy i dobrych pomysłów – to jest ósme, bardzo ważne w dzisiejszych warunkach, działanie.
Jakiś czas temu prasa pisała o mężczyźnie, który wykupił wielką tablicę reklamową w Trójmieście, zamieścił tam swój telefon i niedługo musiał czekać na pozytywne efekty. Pomysł znalazł niewielu naśladowców, choć był skuteczny. Domyślam się, że przyczyną są wysokie koszty takiej kampanii, co w przypadku poszukujących pracy ma wielkie znaczenie. Nie rezygnujmy, szukajmy innych sposobów na zareklamowanie siebie na rynku pracy. Mógłby to być anons w ogłoszeniach drobnych, ale nie liczyłabym na wielki odzew ze strony dużych firm, które same publikują ogłoszenia. Nie mają czasu na przeglądanie wszystkich aplikacji, więc tym bardziej nie mają go, by znaleźć Twoje ogłoszenie wśród setek innych. Ale gdybyś na przykład dołączył zdjęcie do swojego ogłoszenia w gazecie lub internecie? Pomyśl o tym. Działaj kreatywnie i nieszablonowo, a na pewno zostaniesz zauważony.
Potraktuj siebie, jak wartościowy produkt, który musisz sprzedać. Pamiętaj jednak, że nie jesteś jedyny. Takich “produktów” jest dziś wiele na rynku pracy i musisz użyć całej Twojej wiedzy lub skorzystać z wiedzy innych, żeby dobrze wypromować swoją własną markę i osiągnąć cel – Twój produkt, czyli Ty sam, ma zostać zauważony na rynku pracy, ma wywołać zainteresowanie, chęć zdobycia go i wreszcie – zakup, a to oznacza dla Ciebie nic innego, jak zdobycie wymarzonej pracy!
Zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną to dopiero początek, ale jeśli wiesz, czego się na niej spodziewać i nauczysz się, jak ją kontrolować, gwarantuję Ci, że zdobędziesz każdą pracę. Wiem, co mówię – doskonaląc się w swoim zawodzie i chcąc zdobyć doświadczenie, w ciągu 5 lat wzięłam udział w 40 rozmowach kwalifikacyjnych. 85% z nich zakończyło się sukcesem! Otrzymałam 34 propozycje pracy! Z oczywistych względów nie mogłam ich przyjąć – robiłam to tylko w celu zdobycia doświadczenia. Pewnie nie było to w porządku wobec pracodawców ale dzięki temu teraz mogę dzielić się z Wami wiedzą i doświadczeniem, nabytym w czasie tych trudnych, czasami kilkuetapowych, rozmów.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, jak pokonać konkurentów i wypaść świetnie w czasie rozmowy kwalifikacyjnej, skorzystaj z darmowych konsultacji na www.eprof.pl
Życzę Wam wszystkim, abyście zdobyli zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną i udowodnili, jak doskonałą markę tworzycie, jakim jesteście świetnym, potencjalnym pracownikiem. Powodzenia!